"Wszyscy mają prawo do mej miłości, do mej pracy i opieki i wszystkim chcę służyć, wszystkimi się zająć, aby wszystkich Chrystusowi pozyskać", ale "nie odmawiajcie Bogu żadnej ofiary".

Tomasz Serwatka: Kardynał Prymas August Hlond a Dolny Śląsk (1945-1948)

Kardynał August Hlond (1881-1948), prymas Polski od czerwca 1926 r. aż do śmierci, to jeden z najwybitniejszych hierarchów Kościoła w historii Polski. Wraz z upływem czasu – a tym samym z szerszej perspektywy dziejowej – jego wielka rola nie tylko duszpasterska, lecz społeczno-polityczna, będzie przez historyków coraz silniej eksponowana. Kto wie, czy właśnie zainstalowanie przez Prymasa polskiej administracji kościelnej na poniemieckich Ziemiach Zachodnich latem i jesienią 1945 r., nie jest jego największym dokonaniem życiowym. Fakt ten nastąpił w niesłychanie trudnych warunkach politycznych, wobec nie do końca jasnej postawy Stolicy Apostolskiej oraz furii i wrzawy w pokonanych Niemczech, gdzie kwestionowano zakres i charakter specjalnych pełnomocnictw papieskich dla Prymasa z 8 lipca 1945 r.

Z drugiej strony powojenny reżim komunistyczny od początku nie uznawał mianowanych przez Hlonda 15 sierpnia tegoż roku administratorów apostolskich na Ziemiach Zachodnich, a następnie 12 września zerwał konkordat Rzeczypospolitej z Watykanem (z 1925 r.). Wszystkie te czynniki powodowały, że prymas Hlond znajdował się pod "podwójnym ostrzałem" przeciwników, mimo że wywodzili się oni zupełnie z innych stron i środowisk. W tak fatalnej dla narodu i Kościoła sytuacji, gdy groziła perspektywa totalnego chaosu społeczno-religijnego wśród ludności polskiej, napływającej sukcesywnie ze wschodu na Ziemie Odzyskane, zdecydowana i konsekwentna postawa Hlonda de facto uratowała autorytet Kościoła w nowej, a niesprzyjającej rzeczywistości politycznej PRL.

Ustanowienie przez Kardynała Hlonda polskich administratorów apostolskich (z faktycznymi prerogatywami biskupów ordynariuszy) na terenie ówczesnej Archidiecezji Wrocławskiej, dla Dolnego Śląska w osobie ks. dr. Karola Milika, dla Gorzowa w osobie ks. dr. Edmunda Nowickiego, a dla Opolszczyzny w osobie ks. dr. Bolesława

Kominka, położyła kres atmosferze tymczasowości i zamieszania na obszarach, które w wyniku decyzji wielkich mocarstw (USA, ZSRR i Wlk. Brytanii) na konferencji Poczdamskiej, przyznano Polsce. Jeszcze przed majem 1945 r, tj. przed objęciem Wrocławia i Dolnego Śląska przez polską administrację cywilną i kościelną, z ziem owych władze hitlerowskie "ewakuowały" (de facto była to na pół dzika ucieczka w głąb Rzeszy, w tragicznych warunkach zimowych) kilka milionów tutejszych Niemców. Reszta uciekła ze strachu przed armią sowiecką. Jesienią 1945 r. pozostało na całych Ziemiach Zachodnich (brak precyzyjnych danych statystycznych, a i te są inne w Polsce, zaś inne w RFN) najwyżej kilka milionów Niemców, spośród ok. 8-10 mln zamieszkujących wcześniej te obszary.

Duszpasterze niemieccy nie chcieli dobrowolnie oddać administracji kościelnej Polakom, których coraz większa liczba w okresie 1945-1948 napływała na Dolny Śląsk. Dopiero osobisty autorytet kardynała Hlonda spowodował, że nastąpiło to, począwszy od Wrocławia. Prymas sam był z pochodzenia Ślązakiem, wyczulonym też na tzw. problem niemiecki, w latach 1922-25 był administratorem apostolskim tej części Śląska (a tym samym ówczesnej diecezji wrocławskiej), która po I wojnie światowej przypadła Polsce. W roku 1925 Ojciec Święty mianował go pierwszym w dziejach biskupem katowickim. Wracając do kraju z prawie sześcioletniej emigracji we Francji i Włoszech, kardynał Hlond (notabene nie posiadając wizy wjazdowej od rządzących władz komunistycznych) przejeżdżał 19 lipca 1945 r. z Czech przez Kłodzko i Wrocław do swej rezydencji - Poznania. Nie wiemy, czy już wówczas zatrzymał się tu na dłużej i podejmował jakieś decyzje.

Z niewątpliwą ulgą przyjął powracający Prymas Polski fakt (zakomunikowany mu jeszcze podczas pobytu w Pradze), że jego potencjalny rozmówca i kłopotliwy w nowej rzeczywistości partner, kardynał metropolita wrocławski i faktyczny Prymas Niemiec Adolf Bertram (1859-1945), zmarł 6 lipca "na wygnaniu" w czeskim Javorniku. W swych ostatnich przedśmiertnych zarządzeniach, Bertram zakwestionował bowiem poczynania aktualnego biskupa katowickiego Stanisława Adamskiego, który usiłował przejąć od Niemców administrację kościelną na Opolszczyźnie. Po raz drugi po II wojnie światowej przybył prymas Hlond do Wrocławia 12 sierpnia, gdzie ustnie zaprezentował swe specjalne pełnomocnictwa od Ojca Świętego Piusa XII, a dotyczące tutto il terittorio polacco, oraz stanowczo zażądał od niemieckich przedstawicieli Kapituły katedralnej (z wikariuszem kapitulnym ks. dr. Ferdynandem Piontkiem na czele) zrzeczenia się prerogatyw na rzecz jego osoby. Cel swój dość szybko osiągnął.

Zaraz po objęciu swych funkcji we Wrocławiu (1 września 1945 r.), ks. Karol Milik został ostro zaatakowany przez – także katolicką – prasę niemieckojęzyczną. Hlond starał się odpierać owe ataki, lecz sam spotkał się w Niemczech z krytyką i podważaniem swych kompetencji (czego echa pobrzmiewają tam nawet po dziś dzień). Co gorsza, polskie władze komunistyczne bynajmniej nie ułatwiały naszym księżom instalowania parafii na Dolnym Śląsku czy Opolszczyźnie, a przeciwnie czyniły rozmaite utrudnienia nawet samemu Prymasowi podczas jego wizytacji apostolskich "w terenie". 21 lipca 1946 r. kardynał Hlond po raz kolejny przybył do Wrocławia, by poświęcić, po odbudowie, ówczesną prokatedrę – kościół św. św. Doroty, Wacława i Stanisława przy ul. Świdnickiej.

Sytuacja ludności polskiej na Ziemiach Zachodnich była wtedy bardzo niestabilna i niepewna. Ani USA, ani żadne z państw zachodnich (które uznawały oficjalnie Polskę Ludową) nie godziły się na granicę na Odrze i Nysie. Nastąpiło to – jak wiemy – dopiero w roku 1972. Tymczasem jedynym faktycznym gwarantem tej granicy była komunistyczna i programowo ateistyczna Rosja Sowiecka. Kardynał Hlond nie wierzył – z jednej strony – ani w tzw. III wojnę światową, uważając (co potwierdza szereg pamiętników i relacji) powojenny stan rzeczy w Europie środkowej, tj. dominację Rosji i komunizmu, za trwały na dziesięciolecia, ale z drugiej strony nie wierzył w skomunizowanie powojennej Polski. Dlatego 24 maja 1948 r. Prymas wystosował specjalny list pasterski do polskiej ludności Ziem Zachodnich, gdzie apelował o umocnienie wiary katolickiej oraz o odwagę i wytwałość w zagospodarowywaniu swych nowych siedzib.

Po raz czwarty po wojnie odwiedził Prymas Wrocław w dniach 10 i 11 czerwca 1947 roku, towarzysząc katolickiemu prymasowi Anglii i Walii, kard. Bernardowi Griffinowi, który notabene wręcz "oczarowany" był postępami repolonizacji i rekatolizacji Trzebnicy, Wrocławia i całego Dolnego Śląska. Wizyta angielskiego kardynała miała też – wobec agresji mediów niemieckich – ważki atut propagandowy z punktu widzenia opinii publicznej "wolnego świata". Nie zapominajmy też, iż wskrzeszenie Archidiecezji Wrocławskiej w nowej postaci było korzystne dla interesów Watykanu i całego Kościoła katolickiego, ponieważ za czasów niemieckich był to teren (zwłaszcza Dolny Śląsk) w większości protestancki...

Stolica Apostolska milcząco zaakceptowała posunięcia Kardynała Prymasa Hlonda na Dolnym Śląsku i w innych częściach Ziem Zachodnich. Ze względów prawno-międzynarodowych na oficjalne ustanowienie polskich archidiecezji i diecezji trzeba było poczekać do roku 1972. Tymczasem od końca 1947 r. (wymuszone ucieczki K. Popiela i St. Mikołajczyka na Zachód) wzrastał wrogi nacisk komunistów na Kościół i opozycję. Nadciągały ponure i mroczne czasy stalinowskiej nocy. Na miesiąc przed swą dość nagłą śmiercią, Prymas zwołał właśnie do Wrocławia konferencję Episkopatu Polski (22-23 września 1948 roku), co świadczy o szczególnej wadze, jaką przywiązywał on do integracji Dolnego Śląska z resztą kraju. Poświęcił wówczas odremontowaną figurę Matki Boskiej przed wrocławską Katedrą